- Nie było aż tak źle, ale musimy jeszcze solidnie popracować nad pewnymi elementami – mówi Zbigniew Kaczmarek, szkoleniowiec OKS 1945 Olsztyn po przegranym 0:3 kontrolnym meczu z Lechią Gdańsk.
- Jakie wnioski można wysnuć po pierwszym spotkaniu OKS 1945 w 2011 roku?
- Cieszę się, że od razu spotkaliśmy się z rywalem grającym w Ekstraklasie. Trener Lechii potraktował ten sparing bardzo poważnie wystawiając dwie silne jedenastki. My niestety mamy znacznie szczuplejszą kadrę, ale uważam, że wstydu nie przynieśliśmy. Drużyna z Gdańska gra bardzo ciekawą piłkę i wcale nie dziwi mnie ich wysokie miejsce w lidze [szóste – red.]. Moi piłkarze sporo się nabiegali i przerywali akcje zaczepne przeciwników. Niestety to nie wystarczyło. Jesteśmy zupełnie na innym etapie przygotowań i to było widać gołym okiem.
- Był to bardzo ważny pojedynek dla Pawła Sochy i Erwina Saka, czyli dwóch testowanych bramkarzy…
- Jeszcze przed meczem wiedziałem, że jeden z nich zaraz po zakończeniu meczu wróci do domu. Zarówno na ostatnich treningach, jak i w spotkaniu przeciwko Lechii zdecydowanie lepiej zaprezentował się Sak. I to on zostanie w Olsztynie. Na sparing nie wziąłem Piotrka Skiby, bo przecież znam jego umiejętności. Z Erwina możemy mieć wiele pożytku. 20-latek dysponuje odpowiednią dynamiką i jest wyszkolony technicznie. Do szczęścia brakuje mu może z trzech centymetrów [mierzy 185 cm. –red.].
- Swoje umiejętności zaprezentowali także dwaj juniorzy Karol Żwir oraz Wojciech Dziemidowicz. Jak wypadli?
- Nie możemy obecnie skorzystać ze wszystkich zawodników. Na urazy narzekają Jakub Kowalski oraz Radosław Stefanowicz. Z różnych powodów w domach musieli pozostać Mateusz Mikulak i Rafał Remisz. Była to doskonała okazja, by wziąć ze sobą zawodników z drużyny juniorów. Jak wielokrotnie wspominałem obydwaj zawodnicy to melodia przyszłości i mają jeszcze czas, żeby zaistnieć w seniorskiej piłce. Nie jest jednak wykluczone, że za dwa bądź trzy lata będą decydować o losach pierwszego zespołu.
- Po raz kolejny OKS stracił bramki po własnych błędach...
- I to - jak się okazuje - jest naszą największą bolączką. To właśnie z tego powodu w runda jesienna nie była zbyt udana. Ciągle tracimy bardzo ważne piłki na 30 metrze a nasze błędy bezlitośnie wykorzystują rywale.
- Nad czym zatem w najbliższym czasie musicie popracować?
- Jest kilka elementów, które chciałbym poprawić. Przede wszystkim przygotowanie fizyczne. Po dzisiejszym sparingu zawodnicy doskonale wiedzą, ile im jeszcze brakuje do czołowych drużyn. Po drugie: taktyka. Musimy być bardziej aktywni w grze bez piłki. Mamy sporo czasu do rozpoczęcia ligi [w marcu – red.] i spróbujemy to nadrobić. I najważniejsze, taktyka, taktyka i jeszcze raz taktyka. Co prawda niedawno rozpoczęliśmy treningi, jednak ciągle musimy obcować z piłką.
Rozmawiał Sebastian Woźniak