forBet promocja

Rozmowa - III liga - Inne

S. Święcki: Najważniejsze to być sobą

2011-08-02 13:01:03 Sławomir Święcki, Motor Lubawa, Tomasz Zakierski, Stomil Olsztyn, Jeziorak Iława, Drwęca Nowe Miasto Lubawskie

Sławmor Święcki. Na zdjęciu pod koniec przygody z Jeziorakiem Iława. Fot. stomil.olsztyn.pl

Sławmor Święcki. Na zdjęciu pod koniec przygody z Jeziorakiem Iława. Fot. stomil.olsztyn.pl

Po ponad dwuletniej przerwie wraca na boiska Warmii i Mazur. Pewnie nie zawiedzie, bo to już taki gość, że po prostu nie zawodzi. - Jeśli nie będę nic wnosić do zespołu, to nie będę niczego ciągnąć na siłę – zawieszę buty na kołku – zapowiada 36-letni Sławomir Święcki, były gracz Jezioraka, Stomilu i Drwęcy, a od nadchodzącego sezonu zawodnik III-ligowego Motoru Lubawa.

- Wraca Pan na warmińsko-mazurskie boiska po dwóch latach...

- …chyba nawet lepiej (śmiech)!

- W każdym razie chciałem spytać: czy to zasługa trenera Zakierskiego?

- Pewnie tak. Przez ostatnie pół roku bawiłem się w piłkę w Dzierzgoniu, gdzie do grania namówił mnie inny kolega Tomek Radziński. W przypadku Lubawy decydujące znaczenie na pewno miała osoba Tomka Zakierskiego i sprawy osobiste, które sprawiły, że chciałem być bliżej domu. Głównie to jednak rzeczywiście zasługa natarczywości trenera (śmiech). Nie żałuję jednak, że przyszedłem do Lubawy. Widzę, że tworzy się tu coś fajnego.

- Ekipa rzeczywiście ciekawa, ale niektórzy już narzekają, że „Zakier” robi z Motoru „Jeziorak II”.

- Myślę, że będzie to tylko z korzyścią dla klubu. Stanowisko trenera jest przecież takie, że grać i tak będą najlepsi, a nie ci z Iławy , czy z Lubawy. A korzyść jest taka, że zespół na pewno łatwiej tworzyć, gdy zawodnicy znają się jak łyse konie, a nie widzą siebie po raz pierwszy w życiu na oczy. Chcemy tu stworzyć mocną III-ligową drużynę, a takie coś jest praktycznie niemożliwe w oparciu o samych miejscowych i wychowanków.

- Trenuje Pan z zespołem już od kilku tygodni. Na co będzie stać ten Motor jesienią?

- Wiem, że zawsze się tak mówi, ale naprawdę trudno powiedzieć. Mam nadzieję, że co najmniej na spokojne miejsce w górnej połówce tabeli. Ba, jestem o tym przekonany! Wierzę, że z meczu na mecz będziemy coraz mocniejsi i zespół będzie systematycznie dojrzewać i krzepnąć. Naszą mocną stroną powinna być jesienią szeroka kadra, a drugi atut to spora grupa młodzieżowców. Ta drużyna ma charakter i to powinno przyciągać kibiców z Lubawy na mecze. To też nasz cel – by lubawian na stadionie było jak najwięcej i jak najmocniej utożsamiali się z tym zespołem.

- A na co stać Sławomira Święckiego?

- Latka lecą, ale zawodnicy w moim wieku z powodzeniem radzą sobie w Ekstraklasie i I lidze, więc nie ma co się bać. Ciężko było pół roku temu, kiedy po prawie dwóch latach wracałem do piłki. To był trochę taki ruch w stylu… kamikadze (śmiech). Pewne dolegliwości się wówczas przyczepiały, ale teraz mięśnie wróciły już do odpowiedniej dyspozycji i wszystko jest w porządku. Na pewno nie będę zapchajdziurą. Chcę pomóc temu zespołowi i pokazać, że jeszcze umiem grać w piłkę.

- Dwa lata temu kończył Pan karierę, by zająć się pracą, domem i rodziną. Z tego, co pamiętam, to pracował Pan w Bi-es Cosmetic.

- I nadal pracuję. W pewnym momencie zauważyłem po prostu, że drugim Zbyszkiem Bońkiem to ja już nie będę i czas pomyśleć o przyszłości. Trzeba było pójść albo w jedną, albo w drugą stronę i postanowiłem poświęcić się rodzinie oraz sprawom zawodowym. I tak było, ale… piłki zaczęło mi po pewnym czasie brakować. Po krótkich namowach kolegów dałem się skusić, no i gram. Gram jednak, bo chcę, a nie bo muszę – dla siebie i dla przyjemności. Jak już wspomniałem, nie chcę być jednak zapchajdziurą albo nazwiskiem na koszulce. Mam nadzieję, że będę wsparciem dla młodszych kolegów i od czasu do czasu uda mi się im coś podpowiedzieć. Jeśli nie będę nic wnosić do zespołu, to nie będę niczego ciągnąć na siłę – zawieszę buty na kołku.

- Proszę mi powiedzieć, jak to jest być gościem, którego… wszyscy lubią.

- No bez przesady, pewnie jest ktoś, kto mnie nie lubi (śmiech).

- Pewnie tak, ale mam na myśli to, że szanują Pana zarówno kibice w Iławie, jak i w Olsztynie. Wiadomo przecież, że z zawodnikami, którzy przechodzą z jednego do drugiego klubu, a potem wracają różnie bywa.

- Wystarczy być po prostu sobą. Nieważne są wtedy animozje między kibicami. Ja zawsze potrafiłem dogadać się zarówno z fanami w Olsztynie, jak i w Iławie. Nawet teraz często bywam w Olsztynie i zawsze, jak spotykam się z kibicami, nierzadko nawet tymi najzagorzalszymi z dawnego „młyna”, to przyjemnie mi się z nimi rozmawia i wspomina dobre czasy. Jeżeli jesteś normalnym gościem, to kibice akceptują cię wszędzie – niezależnie od tego, skąd dokąd przechodzisz.

- A więcej boiskowych wspomnień, do których wraca Pan z sentymentem, ma Pan z Iławy, czy z Olsztyna?

- Każdy etap miał swoje plusy i minusy. W Jezioraku się wychowałem i wchodziłem w dorosłą piłkę. W Olsztynie z kolei debiutowałem w Ekstraklasie i przeżyłem niezapomniane baraże z Polkowicami, które chyba nie tylko ja wspominam od czasu do czasu do dziś. Również dlatego, że to mecz, w którym po raz pierwszy i ostatni raz w życiu moją grę oglądała na żywo… moja mama. Po meczu powiedziała, że więcej to ona takiego horroru nie zniesienie i nie będzie już chodzić na mecze (śmiech). Przyjemnie wracam też oczywiście wspomnieniami do sezonów spędzonych w Drwęcy, a z okresu gry w Jezioraku z największym sentymentem wspominam chyba mecz w Pucharze Polski z Amiką Wronki. Byliśmy wtedy skazywani na porażkę, a wypadliśmy bardzo dobrze i wygraliśmy 1:0. Nie mam pamięci do dat, ale to był 1994 albo 1995 rok (dokładnie 30 listopada 1994 – przyp. red.). To był mój pierwszy tak poważny mecz, w którym na dodatek zagrałem dość niespodziewanie. Leszek Roszkiewicz, który wówczas miał pewne miejsce w składzie w ostatniej chwili złapał kontuzję i zostałem wypchnięty przed szereg. Poradziłem sobie jednak na tej głębokiej wodzie i tak zaczęła się moja przygoda z piłką... Przyznam szczerze, że czasami siadam sobie na chwilę przed kroniką, którą prowadzi mój tata i wspominam te wszystkie piękne momenty. Od czasu do czasu to całkiem przyjemne.

 

Rozmawiał Piotr Gajewski

Komentarze

  1. motorek 2011-09-08 19:22:09 (dqh***.neoplus.adsl.tpnet.pl) #8776 0:0 zgłoś

    i co Panowie ? 1 miejsce jest :D pozdrawiam Was !

  2. do piwek 2011-08-02 21:58:29 (***.***.***.***) #7559 0:0 zgłoś

    a to wy byliście w czołówce ? bo tak patrzę na tabelę i widzę 10 miejsce...

  3. piwek 2011-08-02 21:52:53 #7558 0:0 zgłoś

    "Chcemy tu stworzyć mocną III-ligową drużynę, a takie coś jest praktycznie niemożliwe w oparciu o samych miejscowych i wychowanków" -nie zgodzę się patrz MKS KORSZE!!!

  4. mireek 2011-08-02 21:00:26 (afy***.neoplus.adsl.tpnet.pl) #7554 0:0 zgłoś

    bardzo w porzadku z niego gosc!

  5. do obserwatora 2011-08-02 20:23:55 (***.***.***.***) #7551 0:0 zgłoś

    zgadzam się z " kizi " dzięki tym chłopakom drużyne będzie stać na walkę o czołowe lokaty a nie o utrzymanie

  6. kizi 2011-08-02 19:23:43 (p***FC***F***A.dip.t-dialin.net) #7547 0:0 zgłoś

    slaw gratulacje! dobre posuniecie przed 2 laty to bylo jeszcze za wczesnie na emeryture .Ciekawa paczka sie szykuje w Lubawie. Do obserwatora- takie osoby tylko moga pomoc zespolowi a nie zaszkodzic! Powinniscie sie cieszyc- tych ludzi na 100% brakuje w Ilawie nawet teraz! Pozdrawiam

  7. obserwator 2011-08-02 18:19:28 (***-***-***-***.adsl.inetia.pl) #7544 0:0 zgłoś

    Powiedziął ze tworzy sie cos fajnego w Lubawie,Panie Swięcki CO?

  8. sa 2011-08-02 13:26:02 (host-***-***-***-***.olsztyn.mm.pl) #7537 0:0 zgłoś

    zdjęcie jeszcze z derbów 2008 :)

Dodaj swój komentarz

                    
#    # #   # #    # 
#    #  # #  #   #  
#    #   #   ####   
# ## #   #   #  #   
##  ##   #   #   #  
#    #   #   #    #